Dzień Ojca - kazanie z ostatniej Wielkanocy
Na prośbę niektórych parafian, czytelników naszej strony i biuletynu "Bliżej Apostołów", w związku z przeżywanym Dniem Ojca, zamieszczamy poniżej kazanie, które w naszym kościele wygłosił w Wielkanoc na mszy św. Rezurekcyjnej ks. Wojciech Kościelniak, misjonarz z Afryki, którego gościliśmy w Wielkim Tygodniu. Zachęcamy do lektury.
HOMILIA NA MSZY SWIĘTEJ NIEDZIELI ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO
Parafia pw. ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawła w Trzebini,
23/3/2008, godz. 6:00
Czcigodni Kapłani,
Drogie Siostry Słuzebniczki,
Umiłowani Siostry i Bracia,
W Wielki Czwartek mówiłem o trzech kamieniach życia. Dziś, w Niedzielę Zmartwychwstania Pana Jezusa, w Ewangelii, którą przed chwilą wysłuchaliśmy i we wszystkich Ewangeliach opisujących poranek Zmartwychwstania, pojawia się ponownie słowo – kamień. Tym razem nie jest to kamień życia, ale śmierci. Kamień, który uwięził Ciało Pana Jezusa w grobie i bronił dostępu uczniów do Ciała Pańskiego. Do tego stopnia, że Maria Magdalena i inne niewiasty w drodze martwiły się, kto im go odsunie, jak to opisuje Ewangelista Święty Marek.
Moi Kochani,
Chciałbym bardzo, byśmy dziś zrozumieli, że fakt Zmartwychwstania to rzecz dokonująca się tu i teraz, w nas i wśród nas, w Twoim i moim życiu, w naszych rodzinach, w naszej wspólnocie parafialnej. To, co dokonało się w Jerozolimie dwadzieścia wieków temu, daje wszystkim pokoleniom uczniów Chrystusa nieprawdopodobną moc do wejścia na drogę naszej osobistej Paschy – tu i teraz, i zawsze, do ostatniego naszego tchnienia na ziemi. Mówimy tu o naszym zmartwychwstaniu do nowego życia. Mówimy tu o rewolucyjnej nadziei, bo dla Boga nie ma człowieka, który jest stracony, potępiony, przegrany. By tak jednak było, trzeba się zdobyć na odwagę, uporać się z kamieniem śmierci i odsunąć go na bok. Jeżeli nie odsunę kamienia śmierci, nie zmartwychwstanę. Jeżeli nie pomogę moim ukochanym usunąć kamień z ich grobów, zwłaszcza ten, który jest ponad ich siły, nie zmartwychwstaną. Co gorsza – to ja sam mogę być tym kamieniem, który uwięzi moich bliskich w krainie śmierci, depresji, smutku, rozpaczy, strachu i przyczyni się do ich cierpienia. I wtedy moja Pascha się nie dokona. I przez to Pascha moich bliskich także będzie niemożliwa.
Kamień śmierci jako wróg Zmartwychwstania, przeraża nas. Kamień ten ma wiele imion wyrytych na sobie, bo na wiele sposobów nas więzi w krainie śmierci, lęku, beznadziei i rozpaczy. Chciałbym, byśmy dziś – w Wielkanoc 2008 roku – odczytali jedno tylko imię i wspólnie zastanowili się nad tym, co zrobić, by go odsunąć i umożliwić zmartwychwstanie do nowego życia wielu – zwłaszcza w naszych rodzinach.
Imię, o którym mowa, to – KRYZYS FIGURY OJCA we współczesnym świecie.
Moi Kochani,
Gdybyśmy przyjrzeli się bliżej temu zjawisku, to zauważymy, że od kilkudziesięciu lat został rozpętany zorganizowany atak na figurę ojca, znaczenie ojca, szacunek dla ojca – w rodzinie i w społeczeństwie. Dopóki od pewnego czasu nie zainteresowałem się tym problemem bliżej, dopóki nie sięgnąłem po literaturę – książki, artykuły i badania nad efektami tego ataku, dopóty nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkie są tego konsekwencje. Ten kamień śmierci, któremu na imię kryzys figury ojca w rodzinie i społeczeństwie, to zaiste głaz o nieprawdopodobnych rozmiarach, który robi spustoszenie w naszych rodzinach.
Drobny przykład: wystarczy rzucić okiem na typowe seriale, telenowele, które oglądamy, zwłaszcza te, adresowane do młodzieży żeńskiej i kobiet, by z łatwością dostrzec, że ojciec w nich jest przedstawiany często jako postać komiczna, humorystyczna, czasem tępa, nieporadna, która nie idzie z biegiem czasu albo którą trzeba pouczać.
Prawda jest zupełnie inna i z tą prawdą się walczy, bo jest niewygodna, by pozbawić rodziny jej opiekuna i obrońcy i zrobić z nią, co się tylko żywnie podoba.
Najpierw spójrzmy na prawdę objawioną: Bóg stworzył mężczyznę, by był liderem rodziny, żywicielem i jej obrońcą. O tym jest mowa w całym Piśmie Świętym. Co więcej, ojciec rodziny jest ikoną Boga samego dla jego rodziny, zwłaszcza dla dzieci. Wymowny przykład: jeden z autorytetów psychologii pisze w raporcie: „Gdy pytam mojego pacjenta – jaka jest Twoja relacja do Boga, bardzo często słyszę w odpowiedzi, że Bóg jest z innymi ludźmi, ale nie ze mną. Kiedy zapytam znowu – jak blisko Ciebie był Twój ojciec w dzieciństwie, prawie w każdym przypadku odpowiedź jest ta sama – mój Ojciec nigdy nie był blisko mnie!”
Moi Kochani,
Podobnie jest z prawdą wynikającą z badań i obserwacji naukowych. Jeden ze znawców w tej materii pisze, żebyśmy się nie łudzili. Żadna miara sukcesu zawodowego ojca nie zrekompensuje jego porażki w domu. I radzi ojcom: „Ustalcie priorytety waszego życia na bazie tego, kto naprawdę będzie płakał na waszym pogrzebie.”
Fizyczna obecność ojca w domu jest absolutnie konieczna dla prawidłowego rozwoju dzieci. Badania udowadniają, że wpływ ojca na dzieci pomaga im budować pozytywną samoocenę, unikać przedwczesnego seksu, alkoholu, narkotyków i radzić sobie lepiej ze stresem w szkole. To jest dokładnie to samo, o co martwiła się Maria Magdalena w drodze do Grobu Pańskiego – „kto nam odsunie ten kamień?” Ileż tych kamieni, przeogromnych w ich oczach, często ponad ich kruche siły, mają Wasze żony i dzieci! Ileż zmartwień, frustracji, stresów, lęków. Potrzeba ojca, który pomoże im je usunąć, który wleje w ich serca wiarę, że mogą je też sami własnymi siłami stopniowo usunąć! Autorytet, jaki ma ojciec w oczach dzieci, a w sposób szczególny w oczach swoich córek, jest unikalny, a tego typu autorytetu nie ma matka. Wielu ojców popełnia tu kardynalny błąd. Wydaje im się, że muszą starać się zasłużyć na miano bohatera w oczach swoich dzieci. Nic bardziej błędnego. Ojciec z racji samego bycia ojcem jest automatycznie bohaterem w oczach swoich dzieci, zwłaszcza dziewczynek, i pozostanie nim zawsze, jeśli tylko będzie wierny ich matce i im samym, będzie żył w prawdzie i nie zrobi nic, by stracić ten status w oczach i sercach swojej rodziny.
Bardzo ważną rolę ma do spełnienia ojciec wobec swoich chłopców. Swoim własnym przykładem uczy ich, jak należy (lub nie należy) traktować kobietę, kiedy już sami będą dorośli. Sposób, w jaki ojciec szanuje i kocha swoją żonę, wpłynie zasadniczo na sposób, jak jego synowie będą patrzeć na kobietę w ich osobistym życiu, jak mają sobie radzić mądrze z własną seksualnością, jak rozmawiać z szacunkiem z kobietami i jak je traktować należycie.
Tym bardziej w oczach swojej córeczki. Jeśli ojciec poniża mamę w jej obecności, wtedy jego córka zacznie żałować, że się urodziła dziewczynką i zacznie nienawidzić swej kobiecości, co znajdzie swoje negatywne odzwierciedlenie, kiedy będzie już nastolatką i kobietą. Ojciec, który molestuje matkę słownie lub fizycznie, sprawi, że jego córka uwierzy, że jako kobeta jest zabawką w rękach mężczyzny i że zasługuje na bicie i molestowanie. Ojcowie muszą zrozumieć, że ich córeczki potrzebują, by tatuś je utulił, nosił na rękach, powtarzał często, jak bardzo je kocha i jak bardzo jest z nich dumny, rozmawiać z nimi, słuchać, nawet jeśli to go męczy, bo wiadomo, jak bardzo dziewczynki potrzebują się wygadać i jak bardzo potrzebują, by zwłaszcza ojciec, a nie tylko matka, miał czas dla nich i uważnie ich wysłuchał. Tak, jak ta dziewczynka, której tatuś był szefem dużej firmy. Tatuś powiedział córeczce, by napisała św. Mikołajowi listę prezentów, jakie sobie życzy pod choinkę. Jakie było jego zdziwienie, kiedy dziewczynka napisała jedno zdanie w liście do św. Mikołaja – „proszę Cię święty Mikołaju, by mój Tata miał dla mnie choć piętnaście minut codziennie. Nic więcej nie pragnę!”
Moi Kochani Ojcowie,
Bądzcie bardzo ostrożni także w negatywnym komentowaniu wyglądu Waszych dzieci, szczególnie Waszych córek, bo nie zdajecie sobie sprawy, jak poważne konsekwencje może mieć złośliwa, czy nawet tylko żartobliwa uwaga w tym względzie. Dziecko weźmie sobie to głęboko do serca, zrozumie, że by zasłużyć na miłość ojca musi się odchudzić, musi zrobić to i tamto, że sam fakt bycia dzieckiem nie wystarcza, by ojciec dziecko kochał i akceptował. Podobnie z wynikami w nauce. Dziecko może wpaść w depresje, bulimię, anoreksję i inne tego typu problemy. A ojcu do głowy nie przyjdzie, że to jego wina. Rolą ojca jest być dla swoich dzieci, zachęcać je, dodawać otuchy, bronić przed depresją, pomagać przezwyciężać stresy, pomagać budować pozytywną samoocenę. Być ojcem – zawsze i w każdej sytuacji!
Moi Kochani,
W ostatnich latach wielu z Was wyjeżdża za chlebem za granicę. Ojcowie, pamiętajcie, by utrzymywać jak najbliższy kontakt telefoniczny, listowny, emailowy nie tylko ze swoimi żonami, troszcząc się o trwałość małżeństwa, ale także z dziećmi. Nie wystarczy dzwonić do żony i pytać się, co i jak. Konieczne jest utrzymywanie jak najbliższego kontaktu i więzi emocjonalnej z dziećmi, w szczególności z córkami. Cóż Ci po euro czy funtach, jeśli ofiarą padnie rodzina?
Wielu rodziców, zwłaszcza ojców, pada ofiarą pułapki zastawionej przez rynkowo zorientowane społeczeństwo. Dobrzy rodzice zawsze chcą, by ich dzieci były szczęśliwe. Zewsząd są bombardowani informacjami, że prawdziwe szczęście to mieć. Więc dają swoim dzieciom i dają bez końca. A wraz z dawaniem rosną problemy psychiczne dzieci. Naukowcy biją na alarm, mówiąc, że nigdy dotąd poziom frustracji, załamań nerwowych, agresji, depresji wśród dzieci nie był tak wysoki, jak obecnie. Ojcowie, musicie się obudzić z tego zatrutego letargu umysłowego. Dzieci będą prawdziwie szczęśliwe tylko wtedy, kiedy spojrzą ponad siebie, kiedy zrozumieją, że mają cel w życiu i misje do wypełnienia, czyniąc dobro dla innych. Więcej jest szczęścia w dawaniu niż w braniu!
Moi Kochani,
W politycznie poprawnym świecie niewygodnym jest mówienie o krytycznej roli ojca w formowaniu swoich dzieci w Wierze. Badania naukowe prowadzone niezależnie przez różne ośrodki, o których wynikach się nie mówi, bo sa niewygodne i burzą podstawy propagandy antyojcowskiej i antyrodzinnej, wykazują niezbicie, że ojciec ma zasadniczy wpływ na rozwój lub zabicie wiary u swoich dzieci. Chciałbym w tym miejscu przytoczyć wyniki wieloletnich badań jednego tylko aspektu tego problemu – zależności uczestnictwa dzieci we Mszy świętej niedzielnej od uczestnictwa ich rodziców w społeczeństwie zachodnim. Wyniki są co najmniej zaskakujące i proszę Was zwłaszcza, Ojcowie rodzin, byście je sobie wzięli do serca.
Fakt nr 1: w rodzinach, gdzie matka chodziła regularnie w niedzielę do kościoła, uczestnictwo dzieci we Mszy św. zależało od udziału ojca. Kiedy ojciec chodził do kościoła regularnie, dzieci chodziły regularnie w 33% rodzin. Kiedy ojciec nie chodził w ogóle, tylko w 2% rodzin dzieci chodziły do kościoła regularnie z matką. A w 60% rodzin nie chodziły w ogóle do kościoła. Dzieci identyfikowały się z obojętnością religijną ojca bardziej, niż z pobożnością matki.
Fakt nr 2: w rodzinach, gdzie ojciec chodził do kościoła regularnie, uczestnictwo dzieci wyglądało nastepująco – kiedy matka chodziła regularnie do kościoła, w 33% rodzin dzieci też chodziły regularnie. Kiedy matka nie chodziła w ogóle do kościoła, niespodzianka! uczestnictwo dzieci wzrastało w 44% rodzin! Dzieci identyfikowały się z religijnością ojca bardziej, niż z obojętnością matki.
Ojcowie, weźcie to sobie dobrze do serca. Tylko wy możecie usunąć kamień obojętności religijnej swoich dzieci przez przykład Waszej osobistej religijności. Nikt Was w tym nie zastąpi. Żaden ksiądz, żaden katecheta, nawet Wasze żony. Religijność Waszych dzieci zależy w zasadniczym stopniu od Waszej żywej wiary, praktykowanej na co dzień. A więc to Wy macie prowadzić wspólne modlitwy w domu, czytać Pismo Święte z dziećmi, wyjaśniać katechizm, liturgię, iść razem z dziećmi do kościoła, siedzieć z dziećmi razem w ławce, pokazywać im swoim przykładem, co to znaczy modlić się pobożnie, być hojnym dla Pana Boga, spowiadać się, przyjmować Komunię na ich oczach. Jeśli tego nie robicie, dzieci będą przekonane, że ta cała religijność to nie jest ważna rzecz, to rzecz dla dzieci, bo dla naszego Taty nie jest przecież ważna. I zatoczycie kamień na grób ich religijności, który będzie im ciężko później odtoczyć, a może się wcale nie udać.
Kochani Ojcowie, sursum corda! W górę serca! Odwagi! Nie dezerterujcie! Pan Bóg postawił Was w waszych rodzinach celowo i dał Wam wielką odpowiedzialność. Kto Waszym żonom i dzieciom odtoczy te ciężkie, ponad ich siły, kamienie śmierci, o których tylko, z braku czasu, napomknałem, jeśli nie Wy? Kto pomoże im przestać płakać i spotkać się ze Zmartwychwstałym Panem, jak Maria Magdalena, jeśli nie Wy? Kto pomoże im prawdziwie powstać z martwych do nowego życia, przestać się lękać, spać spokojnie, cieszyć się sobą w Waszych rodzinach – w Bożej miłości, czułości, zgodzie radości, jakiej za żadne pieniądze się nie kupi na tym świecie? Właśnie Wy! Chrystus zmartwychwstał prawdziwie, alleluja! Idźcie za Jego przykładem, a za Wami podążą Wasze rodziny. Wesołych Świąt pełnych Bożej, serdecznej radości w Waszych rodzinach, uwolnionych dzięki Waszemu odpowiedzialnemu ojcostwu od wszystkich kamieni śmierci!
Ks. Wojciech Kościelniak – misjonarz z Tanzanii